"Jestem kochanie"
-Powiedź coś.-Szepcze do jego ucha,a on uśmiecha się jakbym powiedziała wspaniały komplement. Patrzy w oczy mojej mamy z zuchwałą pewnością siebie i bierze mnie za rękę.
-Ma pani cudną córkę.Myślę,że jesteśmy dla siebie stworzeni. Kocham ją.
Otwieram oczy i z przerażeniem chowam twarz w dłonie. To się nie dzieje-myślę-To tylko głupi sen,koszmar,była rzeczywistość. Wszystko dobrze. Nienawidzę się okłamywać,lecz czy mam jakikolwiek wybór na podniesienie się na duchu? Wszyscy odeszli-co było i jest tylko moją pomyłką,moim prywatnym koszmarem.
Biorę jeden szybki oddech który pozwala mi wrócić do życia i po woli schodzę z łóżka dotykając stopami zimnej podłogi która uspokaja moje oszalałe serce. Zimno rozchodzi się po całym ciele budząc mnie całkowicie.
Ach...
Na palcach podbiegam do szafy która tym razem mnie przeraża. Czerń. Wszędzie ta grobowa czerń która nie pozwala wyjść człowiekowi z dołka i iść na przód. Wzdycham rozczarowana swoim byłym zachowaniem,a wkładam na siebie szarą sukienkę która jest jedynym normalnym ubraniem w szafie.
Gdyby za ścianą była Narnia wyglądałaby jak wielkie,puste NIC.
Boso wychodzę na korytarz który wciąż jest ciemny. Jest jeszcze noc? Myślałam,że już rano,a zasłony... Zasłony. Czarne,nieskazitelne zasłony które ograniczają mi dostęp do świata. Sama je zamówiłam.
Błędy w przeszłości naprawdę zaczynają mi doskwierać,a prawie wszystko mogłam zrobić inaczej. Cicho schodzę po schodach i szerokim łukiem omijając salon wchodzę do kuchni pogrążonej w ciemności. Patrzę na księżyc który pomału zaczyna znikać ze sceny,a na jego miejscu pojawia się słońce. Sięgam po szklankę i nalewam sobie ciepłej wody. Odwracam się od okna i nagle coś sobie przypominam.
"Jeśli chciałabyś mnie odwiedzić zadzwoń"
Z brzękiem upuszczam szklankę która w zetknięciu z podłoga tłucze się na drobne kawałeczki. Jak mogłam o tym zapomnieć? Wstrząśnięta patrzę na resztki szkła. Może gdybym wyjaśniła mu sytuację Drake przyjąłby mnie pod swój dach. Ucieczka z domu byłaby spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Zmieniłabym otoczenie-może koszmary i halucynację by mnie opuściły.
Jest malutki problem.
Nie mam jego numeru,a matka w życiu mi nie da z własnej woli. Chyba,że podkradnę jeden z jej telefonów i będę liczyła na fart,że wezmę ten właściwy.
Czyli już mogę się poddać.
Wzdycham sfrustrowana.
Muszę to zrobić-inaczej wciąż będę więźniem we własnym domu. Przeczesuję palcami czarne włosy i omijając odłamki pozostałe ze szklanki udaję się do pokoju mamy. Pierwszy raz dziękuję losowi za taki dom w którym schody ani podłoga nie skrzypią. Gdy stoję pod drzwiami przełykam ślinę zdenerwowana i z przejęciem naciskam za klamkę. Drzwi ustępują,a ja szybko wparowuję do pomieszczenia.
Mama oddycha miarowo nieświadoma mojej obecności. Podkradam się bliżej gotowa -gdyby zaszła taka okazja- szybko skryć się za szafą. Biorę jeden,głęboki wdech i po chwili moja głowa znajduję się centralnie nad nią. Przygryzam wargę i rozglądam się po sypialni.
Nie ma żadnego stołka na którym można by położyć komórkę...
I naglę piosenka Britney Spears wprawia mnie w osłupienie. Telefon dzwoni w szlafroku który powieszony jest na krześle obok łóżka.
Boże nie.
Z prędkością światła podbiegam do niego i gmeram w pierwszej kieszeni. Nic. Cholera jasna! Mama zaczyna przekręcać się w moją stronę,a ja wreszcie natrafiam na samsunga.
Odwracam się i już chce wyjść gdy słyszę jej głos:- Sofie? Co ty tutaj robisz?- Przełykam ślinę i odwracam się do kobiety przekładając telefon tak,żeby był za moimi plecami.Opieram się o szafkę i wkładam komórkę do otwartej półki.
-Yyy....Podchodzę do niej i wymyślając przekonującą historyjkę mówię:-Wstałam i poszłam do kuchni,a tam znalazłam stłuczoną szklankę.Bałam się,że to może złodziej więc przyszłam do ciebie. W tym samym momencie zadzwonił telefon i zaczęłam go szukać,lecz nigdzie go nie ma.-Rozłożyłam ręce w geście kapitulacji rozglądając się po pokoju wszędzie tylko nie na szafkę.Mama marszczy brwi i szybko wstaję.
-Przecież telefon jest... - Sprawdza najpierw pierwszą kieszeń szlafroka potem drugą i wciąż ze zmarszczonym czołem odwraca się do mnie.-Złodziej? Przecież mamy dobry system ochrony.
-Wiem... Ale samo by się nie zrobiło co nie? -Przełykam ślinę i zastanawiam się ile jeszcze będę musiała tak grać.
***
Mama oczywiście musiała zadzwonić na policje gdy zobaczyła,że szklanka naprawdę była rozbita. Policja tak szybko jak przyjechała odjechała. Stwierdzili,że to przez wiatr w otwartym oknie-na szczęście-mama uwierzyła i dalej wszystko potoczyło się po mojej myśli.
Gdy moja rodzicielka rozmawiała z policją ja usprawiedliwiając się,że idę po jakieś buty poszłam do pokoju kobiety i wreszcie ostatecznie zabrałam telefon który przysporzył mi tyle strachu.
Teraz wystarczy tylko zadzwonić do Drake'a.
Tylko.
Mając nadzieje,że to właśnie w tej komórce jest numer chłopaka przeszukałam kontakty i...
Cathate1
Cathate2
Serio!? Matka podzieliła ich na numerki chyba zapominając,że oboje mają imiona. Pozłoszczę się kiedy indziej,a teraz muszę myśleć.
Eliza pewnie jest jedynką ponieważ była dla mojej matki ważniejsza niż Drake. Z drugiej strony to on był w centrum... Nie.. Przecież Eliza była jego mamą,a przecież ona zorganizowała to spotkanie.
Szybko -za nim postanowię się rozmyślić-naciskam na dwójkę i wsłuchuję się w sygnały.
Pierwszy
Drugi
Trzeci
Czwarty
Zaczynam tracić nadzieje gdy ktoś odbiera po szóstym sygnale.
-Czy pani wie która do cholery jest godzina?!-Burczy w telefon głos zaspanego Drake'a. Z westchnieniem uśmiecham się i siadam na krześle obok biurka.
-Myślałam już,że nie odbierzesz.-W słuchawce zapada cisza,a ja zaczynam bać się,że chłopak się rozłączył.-Jesteś?
-Jestem kochanie.-Mówi cicho się śmiejąc. Marszczę brwi i podnoszę wzrok na sufit.
-Muszę z tobą pomówić. Tylko chcę wiedzieć czy jesteś sam i możemy swobodnie rozmawiać. -Gdy Drake potwierdza zaczynam mówić:- Gdy wyjechałeś pokłóciłam się z mamą,ale nie tak jak zawszę. Boję się,że gdy skończę osiemnastkę wykopie mnie na zbity ryj i nie będę miała gdzie się podziać. Muszę uciec. I... -Przerywam naglę niepewna.-Czy mógłbyś mnie przenocować na kilka dni?
-Czekaj... Nie wiem czy dobrze rozumiem. Chcesz uciec z domu dlatego,że pokłóciłaś się z mamą?-Jego kpiący ton zbija mnie z tropu.Pierwszy raz zaczynam się zastanawiać czy aby mój plan jednak nie był tak doskonały jak myślałam.
-Nie... Nie tylko dlatego. -Przełykam ślinę w nadziei,że wyrażę się jasno i zrozumiale.- Mam tego dość przecież już mówiłam. Mama cały czas jest obojętna-choć nie dziwie się jej-nie chwaliłabym się taką córką,ale... Nie mam szans na uświadomienie jej,że coś się zmieniło. Nie jestem już taka jak wtedy i chce zacząć od nowa w innym miejscu.
-I tym miejscem ma być mój dom?-Drake śmieje się do telefonu,lecz po chwili mówi:-Okay. Przyjeżdżaj. I tak nie mam nic do roboty,a ty przynajmniej zapewnisz mi towarzystwo. Mieszkam na ul. Dostreet w pierwszym budynku po prawej.
Czułam się jakby moją twarz rozjaśniło słońce. Dosłownie.Uśmiechnęłam się i wstałam,a moje myśli przeplatały nowe życie które zafundował mi chłopak.
-Dziękuję!! Jesteś boski!!- Wiedziałam,że Drake dawno się rozłączył,lecz miałam to głęboko w nosie. - Ahhh.... Boże... Może ty naprawdę istniejesz. -Podbiegam do okna rzucając telefon na podłogę. Dotykam miękkich zasłon i szarpie za nie wpuszczając pierwsze promienie słońca do pokoju. Śmieje się jak małe dziecko,a sąsiedzi którzy zmierzają do pracy patrzą na mnie jak na wariatkę. Otwieram okno na oścież i pierwszy raz w życiu czuje,że przyszłość stanie przede mną otworem. Mosty nie będą złamane,a ludzie inni.

O mój Bożeee!!!!
Uśmiecham się kolejny raz i witam nowy dzień.
***
Z walizką przepełnioną rzeczami ruszyłam przez korytarz. Zmieniłam strój na czarne (oczywiście,że czarne-przecież innych nie noszę...) legginsy i białą bluzkę na ramkach. To zadziwiające,że była ja ubierała się wyłącznie w jeden ciemny kolor choć w San Diego jest bardzo ciepło...
Podsumowując: Byłam totalną debilką o marzeniach dziewięciolatki.
Tym razem praca mamy się przydała. Kobieta była na pokazie mody więc mogłam spokojnie zejść po schodach i udać się na autobus. Jaki miałam plan? Chcę przenocować u Drake'a kilka dni i znaleźć pracę (trochę naginając zasady). Gdy już zarobię wystarczająco dużo-a zabrałam też trochę pieniędzy z domu- wyjadę do Nowego Jorku i wynajmę mieszkanie które będzie w sam raz dla mnie,czyli małe i pojemne. Nigdy nie lubiłam własnego domu.
Drake będzie na mnie czekał na przystanku,a ja szczerze nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę. To dzięki niemu zaczynam wszystko od nowa.
Gdy zamykałam drzwi spojrzałam na dom krytycznym wzrokiem i szepnęłam: - Obiecuję ci. Nigdy już się nie zobaczymy. Bay,bay....
Odwróciłam się i z wdziękiem leniwca wpadłam do fontanny. Cudownie... Po prostu super!! Widać,że ten dom mnie nie cierpi.
***
Wysiadłam z busa jak szybko mogłam. Gdy tylko do niego weszłam kierowca kazał mi pozostać obok drzwi ponieważ uważał,że zamoczę mu siedzenia. A na dodatek wciąż zerkał na wcięcie mojej bluzki jak jakiś pedofil.
Rozejrzałam się po przystanku i wtedy go zobaczyłam. Siedział na pomarańczowym krześle z dala od ludzi,a wzrok miał pusty. Po mimo,że inni patrzyli na niego w przerażeniu poczułam się zadziwiająco bezpieczna. Uśmiechnęłam się i powolnym krokiem podeszłam do chłopaka który zobaczywszy mnie przewrócił oczami i uśmiechnął się na widok moich zniekształconych przez wodę ubrań.
-Co tak długo? -Wstał i już po chwili nie czułam się tak pewnie. Był ode mnie wyższy o ponad dziesięć centymetrów.
Zmrużyłam oczy i podniosłam głowę do góry tak by patrzeć mu w oczy.
-No wiesz... Zostałam rozebrana wzrokiem przez kierowce busa,ale po za tym mój były dom wrzucił mnie do fontanny. -Zaśmiałam się widząc zaskoczone twarze ludzi przysłuchujących się naszej rozmowie.
Drake musiał też to dostrzec ponieważ objął mnie ramieniem w pasie i powiedział:
- Czyli nic nowego.
Czytasz-Komentuj
Biorę jeden szybki oddech który pozwala mi wrócić do życia i po woli schodzę z łóżka dotykając stopami zimnej podłogi która uspokaja moje oszalałe serce. Zimno rozchodzi się po całym ciele budząc mnie całkowicie.
Ach...
Na palcach podbiegam do szafy która tym razem mnie przeraża. Czerń. Wszędzie ta grobowa czerń która nie pozwala wyjść człowiekowi z dołka i iść na przód. Wzdycham rozczarowana swoim byłym zachowaniem,a wkładam na siebie szarą sukienkę która jest jedynym normalnym ubraniem w szafie.
Gdyby za ścianą była Narnia wyglądałaby jak wielkie,puste NIC.
Boso wychodzę na korytarz który wciąż jest ciemny. Jest jeszcze noc? Myślałam,że już rano,a zasłony... Zasłony. Czarne,nieskazitelne zasłony które ograniczają mi dostęp do świata. Sama je zamówiłam.
Błędy w przeszłości naprawdę zaczynają mi doskwierać,a prawie wszystko mogłam zrobić inaczej. Cicho schodzę po schodach i szerokim łukiem omijając salon wchodzę do kuchni pogrążonej w ciemności. Patrzę na księżyc który pomału zaczyna znikać ze sceny,a na jego miejscu pojawia się słońce. Sięgam po szklankę i nalewam sobie ciepłej wody. Odwracam się od okna i nagle coś sobie przypominam.
"Jeśli chciałabyś mnie odwiedzić zadzwoń"
Z brzękiem upuszczam szklankę która w zetknięciu z podłoga tłucze się na drobne kawałeczki. Jak mogłam o tym zapomnieć? Wstrząśnięta patrzę na resztki szkła. Może gdybym wyjaśniła mu sytuację Drake przyjąłby mnie pod swój dach. Ucieczka z domu byłaby spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Zmieniłabym otoczenie-może koszmary i halucynację by mnie opuściły.
Jest malutki problem.
Nie mam jego numeru,a matka w życiu mi nie da z własnej woli. Chyba,że podkradnę jeden z jej telefonów i będę liczyła na fart,że wezmę ten właściwy.
Czyli już mogę się poddać.
Wzdycham sfrustrowana.
Muszę to zrobić-inaczej wciąż będę więźniem we własnym domu. Przeczesuję palcami czarne włosy i omijając odłamki pozostałe ze szklanki udaję się do pokoju mamy. Pierwszy raz dziękuję losowi za taki dom w którym schody ani podłoga nie skrzypią. Gdy stoję pod drzwiami przełykam ślinę zdenerwowana i z przejęciem naciskam za klamkę. Drzwi ustępują,a ja szybko wparowuję do pomieszczenia.
Mama oddycha miarowo nieświadoma mojej obecności. Podkradam się bliżej gotowa -gdyby zaszła taka okazja- szybko skryć się za szafą. Biorę jeden,głęboki wdech i po chwili moja głowa znajduję się centralnie nad nią. Przygryzam wargę i rozglądam się po sypialni.
Nie ma żadnego stołka na którym można by położyć komórkę...
I naglę piosenka Britney Spears wprawia mnie w osłupienie. Telefon dzwoni w szlafroku który powieszony jest na krześle obok łóżka.
Boże nie.
Z prędkością światła podbiegam do niego i gmeram w pierwszej kieszeni. Nic. Cholera jasna! Mama zaczyna przekręcać się w moją stronę,a ja wreszcie natrafiam na samsunga.
Odwracam się i już chce wyjść gdy słyszę jej głos:- Sofie? Co ty tutaj robisz?- Przełykam ślinę i odwracam się do kobiety przekładając telefon tak,żeby był za moimi plecami.Opieram się o szafkę i wkładam komórkę do otwartej półki.
-Yyy....Podchodzę do niej i wymyślając przekonującą historyjkę mówię:-Wstałam i poszłam do kuchni,a tam znalazłam stłuczoną szklankę.Bałam się,że to może złodziej więc przyszłam do ciebie. W tym samym momencie zadzwonił telefon i zaczęłam go szukać,lecz nigdzie go nie ma.-Rozłożyłam ręce w geście kapitulacji rozglądając się po pokoju wszędzie tylko nie na szafkę.Mama marszczy brwi i szybko wstaję.
-Przecież telefon jest... - Sprawdza najpierw pierwszą kieszeń szlafroka potem drugą i wciąż ze zmarszczonym czołem odwraca się do mnie.-Złodziej? Przecież mamy dobry system ochrony.
-Wiem... Ale samo by się nie zrobiło co nie? -Przełykam ślinę i zastanawiam się ile jeszcze będę musiała tak grać.
***
Mama oczywiście musiała zadzwonić na policje gdy zobaczyła,że szklanka naprawdę była rozbita. Policja tak szybko jak przyjechała odjechała. Stwierdzili,że to przez wiatr w otwartym oknie-na szczęście-mama uwierzyła i dalej wszystko potoczyło się po mojej myśli.
Gdy moja rodzicielka rozmawiała z policją ja usprawiedliwiając się,że idę po jakieś buty poszłam do pokoju kobiety i wreszcie ostatecznie zabrałam telefon który przysporzył mi tyle strachu.
Teraz wystarczy tylko zadzwonić do Drake'a.
Tylko.
Mając nadzieje,że to właśnie w tej komórce jest numer chłopaka przeszukałam kontakty i...
Cathate1
Cathate2
Serio!? Matka podzieliła ich na numerki chyba zapominając,że oboje mają imiona. Pozłoszczę się kiedy indziej,a teraz muszę myśleć.
Eliza pewnie jest jedynką ponieważ była dla mojej matki ważniejsza niż Drake. Z drugiej strony to on był w centrum... Nie.. Przecież Eliza była jego mamą,a przecież ona zorganizowała to spotkanie.
Szybko -za nim postanowię się rozmyślić-naciskam na dwójkę i wsłuchuję się w sygnały.
Pierwszy
Drugi
Trzeci
Czwarty
Zaczynam tracić nadzieje gdy ktoś odbiera po szóstym sygnale.
-Czy pani wie która do cholery jest godzina?!-Burczy w telefon głos zaspanego Drake'a. Z westchnieniem uśmiecham się i siadam na krześle obok biurka.
-Myślałam już,że nie odbierzesz.-W słuchawce zapada cisza,a ja zaczynam bać się,że chłopak się rozłączył.-Jesteś?
-Jestem kochanie.-Mówi cicho się śmiejąc. Marszczę brwi i podnoszę wzrok na sufit.
-Muszę z tobą pomówić. Tylko chcę wiedzieć czy jesteś sam i możemy swobodnie rozmawiać. -Gdy Drake potwierdza zaczynam mówić:- Gdy wyjechałeś pokłóciłam się z mamą,ale nie tak jak zawszę. Boję się,że gdy skończę osiemnastkę wykopie mnie na zbity ryj i nie będę miała gdzie się podziać. Muszę uciec. I... -Przerywam naglę niepewna.-Czy mógłbyś mnie przenocować na kilka dni?
-Czekaj... Nie wiem czy dobrze rozumiem. Chcesz uciec z domu dlatego,że pokłóciłaś się z mamą?-Jego kpiący ton zbija mnie z tropu.Pierwszy raz zaczynam się zastanawiać czy aby mój plan jednak nie był tak doskonały jak myślałam.
-Nie... Nie tylko dlatego. -Przełykam ślinę w nadziei,że wyrażę się jasno i zrozumiale.- Mam tego dość przecież już mówiłam. Mama cały czas jest obojętna-choć nie dziwie się jej-nie chwaliłabym się taką córką,ale... Nie mam szans na uświadomienie jej,że coś się zmieniło. Nie jestem już taka jak wtedy i chce zacząć od nowa w innym miejscu.
-I tym miejscem ma być mój dom?-Drake śmieje się do telefonu,lecz po chwili mówi:-Okay. Przyjeżdżaj. I tak nie mam nic do roboty,a ty przynajmniej zapewnisz mi towarzystwo. Mieszkam na ul. Dostreet w pierwszym budynku po prawej.
Czułam się jakby moją twarz rozjaśniło słońce. Dosłownie.Uśmiechnęłam się i wstałam,a moje myśli przeplatały nowe życie które zafundował mi chłopak.
-Dziękuję!! Jesteś boski!!- Wiedziałam,że Drake dawno się rozłączył,lecz miałam to głęboko w nosie. - Ahhh.... Boże... Może ty naprawdę istniejesz. -Podbiegam do okna rzucając telefon na podłogę. Dotykam miękkich zasłon i szarpie za nie wpuszczając pierwsze promienie słońca do pokoju. Śmieje się jak małe dziecko,a sąsiedzi którzy zmierzają do pracy patrzą na mnie jak na wariatkę. Otwieram okno na oścież i pierwszy raz w życiu czuje,że przyszłość stanie przede mną otworem. Mosty nie będą złamane,a ludzie inni.

O mój Bożeee!!!!
Uśmiecham się kolejny raz i witam nowy dzień.
***
Z walizką przepełnioną rzeczami ruszyłam przez korytarz. Zmieniłam strój na czarne (oczywiście,że czarne-przecież innych nie noszę...) legginsy i białą bluzkę na ramkach. To zadziwiające,że była ja ubierała się wyłącznie w jeden ciemny kolor choć w San Diego jest bardzo ciepło...
Podsumowując: Byłam totalną debilką o marzeniach dziewięciolatki.
Tym razem praca mamy się przydała. Kobieta była na pokazie mody więc mogłam spokojnie zejść po schodach i udać się na autobus. Jaki miałam plan? Chcę przenocować u Drake'a kilka dni i znaleźć pracę (trochę naginając zasady). Gdy już zarobię wystarczająco dużo-a zabrałam też trochę pieniędzy z domu- wyjadę do Nowego Jorku i wynajmę mieszkanie które będzie w sam raz dla mnie,czyli małe i pojemne. Nigdy nie lubiłam własnego domu.
Drake będzie na mnie czekał na przystanku,a ja szczerze nie mogę się doczekać kiedy go zobaczę. To dzięki niemu zaczynam wszystko od nowa.
Gdy zamykałam drzwi spojrzałam na dom krytycznym wzrokiem i szepnęłam: - Obiecuję ci. Nigdy już się nie zobaczymy. Bay,bay....
Odwróciłam się i z wdziękiem leniwca wpadłam do fontanny. Cudownie... Po prostu super!! Widać,że ten dom mnie nie cierpi.
***
Wysiadłam z busa jak szybko mogłam. Gdy tylko do niego weszłam kierowca kazał mi pozostać obok drzwi ponieważ uważał,że zamoczę mu siedzenia. A na dodatek wciąż zerkał na wcięcie mojej bluzki jak jakiś pedofil.
Rozejrzałam się po przystanku i wtedy go zobaczyłam. Siedział na pomarańczowym krześle z dala od ludzi,a wzrok miał pusty. Po mimo,że inni patrzyli na niego w przerażeniu poczułam się zadziwiająco bezpieczna. Uśmiechnęłam się i powolnym krokiem podeszłam do chłopaka który zobaczywszy mnie przewrócił oczami i uśmiechnął się na widok moich zniekształconych przez wodę ubrań.
-Co tak długo? -Wstał i już po chwili nie czułam się tak pewnie. Był ode mnie wyższy o ponad dziesięć centymetrów.
Zmrużyłam oczy i podniosłam głowę do góry tak by patrzeć mu w oczy.
-No wiesz... Zostałam rozebrana wzrokiem przez kierowce busa,ale po za tym mój były dom wrzucił mnie do fontanny. -Zaśmiałam się widząc zaskoczone twarze ludzi przysłuchujących się naszej rozmowie.
Drake musiał też to dostrzec ponieważ objął mnie ramieniem w pasie i powiedział:
- Czyli nic nowego.
Czytasz-Komentuj
Wow! Rozdział boski! Czy tylko mi się wydaję,że Drake i Sofie pasują do siebie jak ulał?
OdpowiedzUsuńNa początku nie lubiła dziewczyny,lecz teraz widać,że wzięła swoje życie we własne ręce ;)
Rozdział cudny ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Rozdział świetny! Ciekawa jestem jak Sofie sobie poradzi. Czekam na next! :D
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
Usuń