"Widzę cię,ale nie słyszę"
Patrzę na mamę obłąkanym wzrokiem.
Uderzyła mnie.
Tak po prostu.
Dlatego,że obok mnie spał chłopak.
Dlatego,że nie spodziewała się po swojej córce ludzkich uczuć.
Dlatego,że mnie nie zna-zresztą jak wszyscy.
-Przykro mi.-Mówi Drake wychodząc z łazienki.-Możesz przenocować u mnie... -Milknie zdając sobie sprawę,że to niemożliwe. -Albo nie.
-Tu nie chodzi o ciebie... Tylko nie spodziewałam się,że mnie... -Przełykam ślinę patrząc na podłogę.-Uderzy. Nigdy tego nie robiła. -Wyczekuję na odpowiedź Drake'a,lecz ona się nie pojawia. Podnoszę głowę i w ciszy przyglądam się jak chłopak pakuję swoje rzeczy do dużej,starej torby. Zastanawiam się czy aby mama nie zapłaciła Elizie za pobyt Drake'a w obcym domu. Nie wydawali się biedni,lecz moja rodzicielka jest do wszystkiego zdolna-o czym sama się przekonałam.
-Mi też przykro.-Wstaję z kanapy i podchodzę do ciemnowłosego. -Jak chcesz porozmawiam z mamą. Będziesz mógł zostać.- Patrzy na mnie w nadziei która jak szybko się pojawiła znikła.
Jego pokój przydał się tylko na jedną noc.Nie rozumiem po co mama go tu ściągała. Jeśli miał tu być tylko na dwa dni to po co się męczyli? Uwierzyć się nie da... To zarazem nie normalne i głupie. A przecież Drake też ma uczucia i nie może być przekazywany z rąk do rąk jak jakaś cholerna zabawka!
Chłopak kręci głową przewracając oczami.-Sofie... Nie mogę. Od początku wiedziałem,że to nie wyjdzie,a ciągnięcie tego wszystkiego na siłę będzie dla nas obojga męczące. - Nie patrząc na mnie odwraca się i sięga po ciemną koszulkę z nadrukiem jakiegoś zespołu. Nie ma za wiele do pakowania ponieważ jego pobyt tu nie przekraczał nawet czterdziestu ośmiu godzin.Choć nie chciałam wierzyć w jego słowa to i tak w głębi duszy wiedziałam,że ma rację.
Och
Jak mam to wszystko ogarnąć? Polubiłam Drake'a i żałuję,że wyjeżdża,ale....
Do dupy.
Zawsze musi być jakieś ALE.
Przygryzłam wargę spoglądając na chłopaka współczującym wzrokiem. Pewnie dużo przeszedł. Aż za dużo jak na jednego,naprawdę fajnego faceta. Powinien zacząć życie od nowa-znaleźć wspaniałą dziewczynę,założyć szczęśliwy dom i zapomnieć o wszystkich złych rzeczach. Świat jest mu to winien.
- Wiesz co?-Zaciskam wargi w nagłym przypływie wściekłości.-Mam dość tego,że musimy się kryć przed ludźmi! Mam dość mamy i tych jej głupich wywiadów! -Drake patrzy na mnie zaskoczony. -Powinniśmy coś z tym zrobić. Nie możemy siedzieć bezczynnie i gapić się jak ONI rządzą nami jak marionetkami. Ja tego tak nie zostawię,a ty mi w tym pomożesz.- Chłopak uśmiecha się krzywo,a mnie naglę dopada niepewność .
O Jezuu.
Przed nikim NIGDY się tak nie otworzyłam.
Otwieram szerzej usta i nie dorywając wzroku od Drake'a siadam na kanapie. W myślach przetwarzam to co powiedziałam i z uznaniem mogę stwierdzić,że miałam rację.
Tak!
-Serio? Będziesz robiła mi wykłady o ludzkiej niegodziwości? - Skulam się na jego lekceważący ton. To była dla mnie naprawdę poważna chwila,a on tak po prostu... Nie zauważył zmiany we mnie? -Jestem przekonany,że coś o niej wiem. -Wzdycha i po kilku męczących mi sekundach zmierza do drzwi.
Prycham wściekła. Zabolało.
-Wysłuchaj mnie!-Gdy się nie odwraca podbiegam do niego i łapię za ramię.- Nie chcę tak żyć. Możemy w jakichś sposób zmienić historię. Mam dość tego,że wszyscy patrzą na mnie kręcąc głową i mówiąc o tym jaka jestem niewychowana. Drake możemy wszystko zmienić.- Cisza jaka zapada jest dla mnie jak cios w brzuch.
-Proszę. Nie mogę teraz zostać sama. - Odwracam go siłą do siebie. -Proszę. Pierwszy raz na czymś mi zależy i nie zamierzam z tego zrezygnować. W jakiś sposób zmieniłeś mnie i... To na dobre. - Gdy widzę,że choć trochę zwrócił na mnie uwagę zaczynam mówić dalej jeszcze żarliwiej niż przedtem.-Oboje mamy za sobą traumatyczne zdarzenia.-Przypominam sobie sesję z psychologami i zdanie bardzo często wypowiadane przez nich "Możemy sobie pomóc. Tylko otwórz się przede mną."- Właściwie to jesteśmy sami,ale przecież... To nie ważne.
Drake zamyka oczy i śmieje się. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam.
-Kochana... Nie masz pojęcia jaki jest świat.-Zaciskam wargi zrezygnowana. Nie wspominając już o per "kochana".
-Ty też nie.
Drake odgarnia włosy,a jego zielone oczy przewiercają mnie na wylot tak,że czuję się nieswojo.
-Sofie...
-Nie.-Przerywam mu.-Nic nie mów i wynoś się stąd. - Odwracam się i ściągam jego walizkę z łóżka. Z trudem wlecze ją przez pokój i stawiam przed chłopakiem. Wzdycham i patrzę na niego w karcącym milczeniu.Żałuję,że mam tylko 156 wzrostu gdy on pochyla się nade mną uśmiechając się lekko.
-Przynajmniej mam miłe pożegnanie.-Jest tak blisko,że jego oddech gładzi moje policzki. Odwracam głowę spoglądając na ścianę w nadziei,że chłopak zrozumie aluzję. Nie pozwoliłabym mu się pocałować za żadne skarby.
Drake bierze mnie pod brodę i zmusza do spojrzenia sobie w oczy. - Jeśli chciałabyś mnie odwiedzić zadzwoń.
Podnoszę brwi wstrząśnięta. Chyba się przesłyszałam.
-Że co?-Pytam wciąż zaskoczona jego nagłą zmianą nastroju która szczerze zbiła mnie z pantałyku. Ten uśmiecha się i puszcza moją brodę.
Podniósł torbę jakby ważyła tyle co nic i z niepokojącą ciszą wyszedł na korytarz.
Niech się pieprzy.
Od dawna nie czułam się taka bezsilna.
***
Nie wiem ile czasu minęło odkąd Drake wyjechał,a ja wciąż byłam w jego pokoju. Nie miałam ochoty spotykać się z mamą którą na marginesie chyba nie za bardzo przejmowała się swoją jedyną córką. Nie zapukała ani nic z tych rzeczy.
Oparłam się plecami o drzwi rozmyślając nad dzisiejszym dniem.
Pomijając to,że chłopak kompletnie mnie olał można go zaliczyć do najlepszych od czasu gdy stałam się taka,a nie inna. Dzisiaj wreszcie zdołałam odnaleźć swój cel i zamknąć wszystkie okropne zdarzenia za sobą. Mam nadzieje,że ten stan będzie trwał dłużej niż kilka godzin.
Mogłabym tak siedzieć,lecz mój brzuch miał inne plany. Z westchnieniem wstałam i otworzyłam drzwi które ze zgrzytem oznajmiały o wróceniu do żywych Sofie!
Ach...
Szczerze nienawidziłam tego pokoju,lecz po rozmowie z Drake'em nie miałam siły iść do własnego. Czułam się jakbym nie przespała dwóch nocy,a moje oczy piekły nie miłosiernie. Miałam ochotę walić głową w ścianę.
Udałam się w stronę schodów i przemierzając długi korytarz oglądałam obrazy powieszone na gwoździach. Jeden przypominał podróbkę Damy z gronostajem Leonarda da Vinci. Zatrzymałam się obok niego i dotknęłam płótna,a dama wydawała się śledzić każdy mój ruch. Słyszałam,że da Vinci malował na desce,lecz to tylko drobna pomyłka odcinająca obraz od oryginału.
Zacisnęłam usta w wąską linię i z głową w chmurach przebyłam drogę do kuchni.
Mama siedziała na fotelu i oglądała jakąś telenowele która tak ją pochłonęła,że nie zauważyła gdy przeszłam obok niej. Westchnęłam po woli zbliżając się do kuchni.Miałam nadzieje,że mnie zauważy i coś zrobi.
Nie chciałam by padła na kolana przede mną i błagała o wybaczenie,lecz odrobina skruchy chyba się należy.
-Co dzisiaj na obiad?-Nie wytrzymuję.
-Nic.-Mówi lekko odwracając się do mnie. Podchodzi i nalewa sobie wody.
Tak jakby nic się nie stało.
Chrząkam i marszczę nos zniecierpliwiona.
Um...
Tak ignoruj mnie-przecież to takie fajne...
-Co jest!? Dlaczego nic nie mówisz.-Wyrzucam z siebie zdenerwowana,a ona jakby nigdy nic idzie z powrotem w stronę fotelu. Przewracam oczami wściekła,że ignoruję moje pytanie.
-Hej!-Podbiegam do mamy i łapię ją za rękę tak,że jest zmuszona popatrzeć na mnie. Kobieta przypomina mi balon który został przebity.Bez żadnych ceregieli powiedziałam:- Ignorujesz mnie do cholery! Dlaczego? Przecież nic nie zrobiłam-chcę tylko usłyszeć od ciebie....
-Przepraszam?-Przerywa mi mama z kpiącym uśmiechem.-Czy ty przeprosiłaś mnie za trzy lata nerwów i wyrwanych włosów? Za miesiące pogardy z twojej strony?-Wyrywa mi się brutalnie wyginając rękę.-Sama znasz odpowiedź. Nie ma sensu bym wciąż udawała wzorową matkę gdy obie wiemy,że to tylko kotara.-Moje gardło wiąże się w supeł,a słowa bolą jak nóż wciśnięty w serce. Patrzę na nią zdołowana niemym wzrokiem.
Wzdycha rzucając mi ostatnie fałszywe spojrzenie,które przeszywa moje ciało tysiącami nienawidzącymi mnie szkieł. Od kiedy się tak zmieniła? Czy to przez spotkanie z Elizą? Z Drake'em?
Łzy wzbierają w moich oczach,lecz nie pozwalam im wypłynąć.Jeśli tak ma być przynajmniej zachowam swoją dumę-jeśli w ogóle ją posiadam. -Dobrze.-Szepcze ze wstrętem spoglądając w stronę matki,która choć raniąc mnie tym boleśnie miała rację.
Nigdy jej nie przeprosiłam,a teraz nie pozostał mi nikt kto mógłby opatrzyć moje biedne,sponiewierane serce.
A wszystko przez to,że oddałam je niewłaściwej osobie.
***
Tak jakby nic się nie stało.
Chrząkam i marszczę nos zniecierpliwiona.
Um...
Tak ignoruj mnie-przecież to takie fajne...
-Co jest!? Dlaczego nic nie mówisz.-Wyrzucam z siebie zdenerwowana,a ona jakby nigdy nic idzie z powrotem w stronę fotelu. Przewracam oczami wściekła,że ignoruję moje pytanie.
-Hej!-Podbiegam do mamy i łapię ją za rękę tak,że jest zmuszona popatrzeć na mnie. Kobieta przypomina mi balon który został przebity.Bez żadnych ceregieli powiedziałam:- Ignorujesz mnie do cholery! Dlaczego? Przecież nic nie zrobiłam-chcę tylko usłyszeć od ciebie....
-Przepraszam?-Przerywa mi mama z kpiącym uśmiechem.-Czy ty przeprosiłaś mnie za trzy lata nerwów i wyrwanych włosów? Za miesiące pogardy z twojej strony?-Wyrywa mi się brutalnie wyginając rękę.-Sama znasz odpowiedź. Nie ma sensu bym wciąż udawała wzorową matkę gdy obie wiemy,że to tylko kotara.-Moje gardło wiąże się w supeł,a słowa bolą jak nóż wciśnięty w serce. Patrzę na nią zdołowana niemym wzrokiem.
Wzdycha rzucając mi ostatnie fałszywe spojrzenie,które przeszywa moje ciało tysiącami nienawidzącymi mnie szkieł. Od kiedy się tak zmieniła? Czy to przez spotkanie z Elizą? Z Drake'em?
Łzy wzbierają w moich oczach,lecz nie pozwalam im wypłynąć.Jeśli tak ma być przynajmniej zachowam swoją dumę-jeśli w ogóle ją posiadam. -Dobrze.-Szepcze ze wstrętem spoglądając w stronę matki,która choć raniąc mnie tym boleśnie miała rację.
Nigdy jej nie przeprosiłam,a teraz nie pozostał mi nikt kto mógłby opatrzyć moje biedne,sponiewierane serce.
A wszystko przez to,że oddałam je niewłaściwej osobie.
***
Po rozmowie z mamą poszłam do swojego pokoju w nadziei na chwilę ciszy i spokoju. Muszę poukładać pewne sprawy,a z męczącym spojrzeniem mojej rodzicielki na sobie nawet nie mogłam normalnie zjeść obiadu. Ponownie przemierzam korytarza i znów natrafiam na wzrok damy która też wydaję się karcąco na mnie patrzeć. Tak jakby mówiła "Przegrałaś życie Sofie" .
Możliwe,że ma rację.
Wszystko się sypało od początku,a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę,że mój czas się kończy. Nie długo będę już dorosła i nie mam wątpliwości o decyzji mamy co do mojego pobytu tutaj.
Wykopie mnie. Jestem tego pewna.
A ja... Bez wykształcenia i środków do życia jak sobie poradzę? Muszę zacząć myśleć o przyszłości,lecz przeszłość jeszcze całkiem nie odeszła.
Z mojego gardła wydobywa się ogłuszający dźwięk który niesie się po pomieszczeniu jak piosenka odtwarzana wciąż i wciąż i wciąż...
Znowu się zaczyna.
"Jesteś dla mnie najważniejsza. "
"Nigdy cię nie zostawię"
"Widzę cię,ale nie słyszę. Przerwijmy to. Pozwól mi się poznać."
Przełykam ślinę i z przerażeniem łapię się za głowę. Halucynację są silniejsze niż przedtem.
"Odpieprz się ode mnie!!!"
"Idź do diabła!"
"Sofie! Nie rób tego!"
Po moich policzkach spływają gorące łzy. Szukam wzrokiem czegoś o co będę mogła się oprzeć i po chwili moje plecy dotykają zimnej ściany. Łapię nerwowy oddech,a moje płuca walczą o powietrze które ze świstem wylatuję z ust.

"Proszę NIE!!!"
I naglę wszystko wraca do normalności. Obrazy są na tym samym miejscu co kiedyś,a ściany już nie zbliżają się do mnie. Jak mogłam myśleć,że wszystko już się skończyło? Osuwam się na podłogę i chowam głowę między kolanami lekko się bujając w przód i w tył.
Och...
Nic się nie zmieniło i co ja mam teraz zrobić? Nie chcę znowu cierpieć.
Ale wiem,że nie zostawię tak tego. Będę walczyć.
Cóż, życie się nie zatrzyma.
Możliwe,że ma rację.
Wszystko się sypało od początku,a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę,że mój czas się kończy. Nie długo będę już dorosła i nie mam wątpliwości o decyzji mamy co do mojego pobytu tutaj.
Wykopie mnie. Jestem tego pewna.
A ja... Bez wykształcenia i środków do życia jak sobie poradzę? Muszę zacząć myśleć o przyszłości,lecz przeszłość jeszcze całkiem nie odeszła.
Z mojego gardła wydobywa się ogłuszający dźwięk który niesie się po pomieszczeniu jak piosenka odtwarzana wciąż i wciąż i wciąż...
Znowu się zaczyna.
"Jesteś dla mnie najważniejsza. "
"Nigdy cię nie zostawię"
"Widzę cię,ale nie słyszę. Przerwijmy to. Pozwól mi się poznać."
Przełykam ślinę i z przerażeniem łapię się za głowę. Halucynację są silniejsze niż przedtem.
"Odpieprz się ode mnie!!!"
"Idź do diabła!"
"Sofie! Nie rób tego!"
Po moich policzkach spływają gorące łzy. Szukam wzrokiem czegoś o co będę mogła się oprzeć i po chwili moje plecy dotykają zimnej ściany. Łapię nerwowy oddech,a moje płuca walczą o powietrze które ze świstem wylatuję z ust.

"Proszę NIE!!!"
I naglę wszystko wraca do normalności. Obrazy są na tym samym miejscu co kiedyś,a ściany już nie zbliżają się do mnie. Jak mogłam myśleć,że wszystko już się skończyło? Osuwam się na podłogę i chowam głowę między kolanami lekko się bujając w przód i w tył.
Och...
Nic się nie zmieniło i co ja mam teraz zrobić? Nie chcę znowu cierpieć.
Ale wiem,że nie zostawię tak tego. Będę walczyć.
Cóż, życie się nie zatrzyma.
Wow!!! Tyle się dzieje! Ale smutno mi,że Drake odszedł :( Miałam z nim plany...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Silie
Rozdział super, jak zawsze trzymasz poziom! Szkoda mi Sofie, Drake odszedł, a jej matka się od niej odwróciła.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Miło mi.
UsuńRozdział boski :) Czekam na następny z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie
http://everythingconnectsmewithmusic.blogspot.com/