sobota, 19 września 2015

Rozdział 1

   

                             "Kotku,jesteśmy w piekle"


      Czasem nie rozumiem ludzi.Są zepsuci i źli.Jako córka modelki i znanego fotografa powinnam wiedzieć jacy są ludzie.I chyba wiem.Siedzę przy oknie opierając się o parapet.Dom z naprzeciwka jest o wiele mniejszy od mojego.Wszystko mam większe.Samochody,ogród,basen...Może to mnie tak wkurza? Chciałabym mieć mały domek w górach.
                 Moi rodzice nigdy nie byli małżeństwem i nie chcę tego.Jako że mama flirtuję z każdym facetem grubym czy chudym,ładnym czy brzydkim dziwię się że ma tylko jedno dziecko.Jest seksowna.Ma puszyste blond włosy oraz piwne oczy,a usta czerwone nawet gdy nie używa szminki.
                         Nikt nie przechodzi ulicą lecz mogę sobie wyobrazić co robią sąsiedzi.Jednego samochodu nie ma więc za pewne Carolan i jego żona Bethany są nad jeziorem i wyprawiają nie wiadomo jakie rzeczy.Stary pan Pacton siedzi w fotelu i ogląda telewizję.A myszy przesiadują w bagażniku drugiego samochodu panny Pacton która rozpaczliwie próbuje znaleźć sobie męża. I przez "przypadek" zajdzie w ciążę.Życie godne pozazdroszczenia.
                            Podsumowujmy moje:
                Praca matki,uczenie się w domu,praca matki,chodzenia na gale,koncerty i pokazy matki.
 I wszystko wraca do punktu wyjścia:Praca matki.
                                          Sąsiedzi.Ich życie jest takie nudne i monotonne ,że gdyby ktoś taki jak seryjny morderca o czarnych włosach ,a oczach patrzących na ciebie tak jakbyś był jego zdobyczą...Nie przetrwaliby.Nawet nie mieliby szans na ucieczkę.On wyjąłby nuż i po cichu-tak by serce zamarło.Gardło związało się w supeł i tylko patrzysz w te oczy.Nuż w serce.
                            Moja śmierć.Tak właśnie bym chciała zginąć.Wiecznie młoda.Ostatnią rzeczą jaką widzę ciemne włosy.Gdyby tylko mordercy byli piękni.
                                           Próbuje upodobnić się do swojego własnego strachu.Od jakiegoś czasu nie wychodzę z domu.Kochem te wieczne wakacje.Uczenie się w domu jest jak...Nie mogę tego ująć.Tylko już nikt nie chce mnie uczyć.
                Mam długie czarne włosy i niebieskie oczy.Chodzę ubrana zwykle na czarno,a makijaż jest odzwierciedleniem mojej duszy,Ciemność.Ciemne rzęsy,ciemne usta,ciemne powieki.Gdy to się zaczęło miałam trzynaście lat.Na początku mama próbowała nie zwracać na to uwagi twierdząc że minie mi po kilki dniach.Lecz nie minęło.
                           Po tygodniu.Po miesiącu.Po roku.
                                                          Byłam wszędzie gdzie ludzie chorzy psychicznie byli.Powinni być.W psychiatryku na pięć miesięcy.U egzorcysty.W szpitalu.Psycholodzy z całego kraju przyjeżdżali do naszego domu ,a ja wciąż nic nie zmieniłam.Ostatnia wizyta u doktor Peterson:
                        -Kochanie moje,czy ty się tniesz?
                        -Nie
                        -To dlaczego zamykasz się przed swoimi rodzicami?Masz kłopoty?
                        -Nie
                        -Sofie,proszę rozmawiaj ze mną.Co ci dolega?
                        -Chcę umrzeć lecz ten świat jest na to za chory by przyjąć kolejną dziewczynkę o myślach samobójczych która wypaczyła sobie,że pani też powinna umrzeć.Doktor Peterson czy pani mąż wie że jest zdradzany?Czy może on też panią zdradza?Bóg nie pochwaliłby takiego zachowania.Powinna pani nie żyć, a robaki w pani grobie ucieszyłyby się z obecności nowego zepsutego brutala pod maska bezwstydności.

                                          Następnego dnia znowu przyszła.
               -Co mam zrobić byś niczego nie mówiła mojemu mężowi?
              -Wyjechać.Teraz.
                                               Jestem bardzo dobrą obserwatorką.Na każdego z nich miałam haka.Doktor Peterson była łatwym celem.W dniu kiedy się poznałyśmy miała etykietkę na piersi:
                                         Doktor Peterson.
                              Te same nazwisko miał nasz były sąsiad.Wyjechał ponieważ się ożenił.Taki przyjemny zbieg okoliczności że tydzień później przyłapałam ją na obściskiwaniu się z moim wujem który jako jedyny nie odwrócił się od mamy.
                                            Z powody mnie cała rodzina wyjechała.Babcia i dziadek wyjaśnili że muszą pobyć trochę sam na sam.Ciocia wprost powiedziała ,że jestem wcielonym diabłem i ,że dalej nie da się tak żyć.Rok temu także wuja wyjechał.
                             Mama musiała przecierpieć trzy lata by przyzwyczaić się,że jej córka jest inna.Gładzę brązowy parapet po de mną.Czerwony samochód podjeżdża pod nasz dom.Podobno sprowadzili tu osobę z którą mogę się dogadać.Powiedzieli że mamy ten sam "problem".Och... Kolejny dzieciak który się tnie i mówi wszystkim że to wina rodziców.Ale pocieszające.Drzwi się otwierają.Pierwsza wychodzi mama, a za nią obca mi kobieta.I naglę świat zawirował.
                            Chłopak.Idzie obok mamy z uśmiechem .Patrzy w górę i zauważa mnie.Uśmiechnął się jeszcze szerzej lecz po chwili widząc moją poważną minę jego twarz staję się nijaka.Miałam rację .Tnie się.
                             Tyle że po twarzy,

                                                     Rysuję dłoń.Lubię sztukę.I wtedy pukają do drzwi.Moje serce zamiera lecz nie daję po sobie poznać,że targają mną jakiekolwiek uczucia.Zaciskam dłoń na biurku tak mocno,że zaczynam odczuwać ból.Rana na twarzy.Nie.To nie rana.
                             Puka jeszcze raz.I kolejny.Słyszę westchnienie.-Sofie mamy gości.Pamiętasz.Zgodziłaś się by taki ktoś jak ty zamieszkał z nami.Mówiłaś,że się zgadzasz.-Nie odpowiadam ściskając mocniej ołówek.
                                                            Ktoś taki jak ja. Czyli jestem inną rasą.-Jesteśmy na dole.-Mówi i odchodzi.Przełykam ślinę i zbieram się w sobie by wstać i podejść do lustra.Obojętny wyraz twarzy.Tak jak powinno być.Wkładam krótką czarną gotycką sukienkę i rajstopy z "dziurkami".Makijaż tak jak zawszę.
                          Powinnam odstraszyć nowo przybyłych.Wzdycham i wychodzę z pokoju.Schodzę po schodach zatrzymując się co po chwilę.Czuję się jakbym spadała w przepaść.
                     

                       Wreszcie zatrzymuję się w salonie.Sześć par oczy zatrzymuję się na mnie.Jedne należą do niego.-Ach...To jest moja córka Sofie.-Mama spogląda na kobietę w rudych włosach.
       Rana na twarzy.
Siadam obok chłopaka.Bez słowa.
               Boże ,co on ma na twarzy.
Rudowłosa przedstawia syna:-On ma na imię Drake.
                 Jego twarz jest pięknie przerażająca.
Odwracam się do Drake'a.On spogląda na moje ręce.Mama chrząka.-Eliza może pójdziemy po coś do picia?-Mama zwraca się do Elizy.Super.Chcą nas zostawić samych ,a później będą pytać:I jak?Co ci powiedział?
                                Wychodzą tak szybko że nawet nie jestem w stanie mrugnąć.Drake patrzy za nimi i niespodziewanie bierze mnie za dłonie.Przekręca nadgarstki.Pozwalam mu na to wiedząc czego szuka.-Nie tniesz się.-Mówi zaskoczony.Chcę mi się śmiać.Widocznie oby dwoję myśleliśmy to samo o sobie.Gapię się na niego.Nie ukrywam że nudzi mi się.Ma ciemne włosy które układają się w sięgającą do oka grzywkę.Jasna karnacja.Ubrany na czarno.Typowy samotnik.
                            -A ty?-Pytam-Znalazłeś miejsce w tym bezsensownym okaleczaniu?Czy może świat obdarował cię rozumem?
                   -Świat?Kotku,jesteśmy w piekle.
 Spoglądam w jego usta.Na WIECZNY uśmiech.Uśmiech z krwi.

4 komentarze: