piątek, 20 listopada 2015

Rozdział 4

Życie pokazało mi swoje prawdziwe oblicze             

 -Więc... Poznaliście się już?-Pyta mama patrząc na mnie podejrzliwie. Uśmiecham się do niej słabo na co kobieta jeszcze bardziej się  rozwesela. Myślę,że za dużo od de mnie oczekuję. W jedną noc nie stanę się jej wymarzoną córeczką. Za pewne myśli,że zmienię nastawienie gdy zobaczę kogoś kto ma gorzej. Lecz czy właśnie na tym nie polega miłość między matką,a córką? Ciągłe wzloty i upadki-nawet gdy jedna z nas się nie podniesie po setnym razie upokorzenia i pogardy jesteśmy razem.W tym przypadku słabą osobą jestem ja. 
                                Przymykam oczy nie wiedząc co jej powiedzieć,a co zachować dla siebie. -Mamo...To jest bardzo skomplikowane.-Mówię. Kobieta jakby rozumiała kiwa głową. Nie dopuszczam do siebie myśli,że może... Jakbyśmy pogadały wcześniej. Jakbym zrobiła pierwszy krok i powiedziała jej co zaszło... Może wtedy wszystko wyglądałoby inaczej. 
                           Naglę za plecami mamy pojawił się Drake. Uśmiechał się od ucha do ucha. Człowiek dopiero co wstał,a już ma tyle siły? Wyciągnął w moją stronę jakiś...ZESZYT. Oprawiony w czerwony aksamit. Mój pamiętnik. 
                                      Usta same złożyły mi się w niemy krzyk. -Ty debilu. Nie zrobiłeś tego!-Drake wciąż się uśmiecha gdy mama się odwraca i widzi w jego rękach obcy dziennik.-Jak mogłeś! Mówiłam! NIE DOTYKAJ MOICH RZECZY SUKO!!!!-Wrzeszczę na cały dom. Podbiegam do chłopaka i wyrywam mu zeszyt.
                 -Sofie! Tak brzydko się nie mówi!-Moja rodzicielka obraca mnie do siebie.Patrze na nią wściekle. 
                    -On zabrał mój pamiętnik. Czytał go,a ty bronisz tego gnoja.-Znów zwracam się do Drake'a. -Z tobą jeszcze nie skończyłam. Do tej pory uważałeś swoje życie za piekło,lecz tak naprawdę nic nie wiesz. Nie masz tutaj nic do roboty. A ja zadbam o to byś jak najszybciej wypadł przez okno.-Biegnę w stronę pokoju który jako jedyny zna prawdę.Prawdę o dziewczynce która uciekając zabłądziła. W pułapkę.

*** 
Ktoś puka do drzwi. Spoglądam na nie jakbym chciała je zabić.-Kimkolwiek jesteś mam nadzieje że spłoniesz na stosie. -Mruczę. Leże na łóżku z książkę między kolanami. Czytam Szekspira.Po raz enty. Podoba mi się jak Romeo mówi. Wydaję się wtedy prawdziwy,a za razem taki nierzeczywisty. Tylko prawdę mówiąc Julia jest trochę zbłąkana. Tak jakby ciągle chodziła naćpana. Otumaniona. 
-Serio? Z czego to tekst? -Pyta Drake. Przewracam oczami odkładając książkę. Wstaję,lecz zamiast podejść i otworzyć drzwi szukam czegoś... Lepkiego. Naglę natrafiam na idealny przedmiot.
Otwieram drzwi i rzucam ptasią kupą w policzek chłopaka. Miałam  ochotę się roześmiać gdy on niczego nie świadomy dotyka twarz. Już chciałam zamknąć drzwi,lecz Drake popycha je tak,że otwarły się na oścież,a ja trafiam na ścianę.-Ty...-Nie dokańczam ponieważ chłopak szybko podbiega do mnie i przyszpila do ściany. Patrzę wprost w jego zielone oczy trochę z lękiem,trochę z fascynacją. Ma piękne oczy. 
Stoimy w milczeniu dzieląc się oddechami. 
-Musimy sobie coś wyjaśnić. Nie jestem seksistowski,ale musisz pamiętać,że ja tu jestem mężczyzną i ja prędzej czy później przejmuję kontrolę. ZAWSZE.Nie próbuj udawać twardej ponieważ wiem już,że coś jest nie tak. Te wpisy w pamiętniku...-Na moment spuścił wzrok.-Były bardzo depresyjne.Przynajmniej te ostatnie. Wiesz,że zapamiętałem końcówkę? Wryła mi się w pamięć do końca życia.Jest blisko.Czuję jak oddycha. Na tym kończę moją opowieść która zaczęła się od spotkania tego mężczyzny.Życie pokazało mi swoje prawdziwe oblicze. Chcę się dowiedzieć kim ten ktoś jest. Czy ktoś ci zrobił krzywdę.Na początku myślałem,że jesteś taka jak te dziwaczne,użalające się nad sobą dziewczynki... Co się stało trzy lata temu? -Chłopak rozluźnia uścisk. Daję mi usiąść na łóżku. Sam zmierza do łazienki by umyć twarz. 
Po chwili wraca i siada obok mnie. Wpatruję się w przestrzeń.Nie powiem mu nic nawet jakby to zależało od mojego życia. Znam go jeden i pół dnia. To dla mnie obca osoba. Zagryzam wargi zaskoczona własną reakcją na obecność Drake'a. Wprawia on mnie w... Melancholię...? To chore. Czuję jednak,że mogę mu zaufać i powierzyć najpilniej strzeżony sekret. Rozsądek w porę się odzywa i milknę nawet nie zaczynając zdania. 
-Proszę. Powiedz co się stało. -Odwraca ku mnie twarz. 
-Mogę ci wyjawić tylko to,że przez pewien czas cierpiałam. Lecz teraz jest okay. Naprawdę. -Zamykam  się w sobie co raz głębiej. Nagle on mówi:-Chcesz zagrać w grę?-Wyciąga zza łóżka moją byłą grę planszową.Ciekawe skąd wiedział gdzie ona się znajduję?

*** 

Drake śpi. Graliśmy do trzeciej nad ranem w Katy i przyjaciele. Jedyną rzeczą jaką robiliśmy to śmianie się z ilustracji. Patrzę na niego w ciszy. Kiedy śpi wygląda bardzo spokojnie. Tak jakby zapadł w sen z którego nie da się już obudzić. Podchodzę do niego i sprawdzam puls w szyi. Moja ręka w zetknięciu z jego skórą wydaję się gorąca. Lecz jednak czuję pulsowanie.Żyje. Dziwię się jak bardzo mi ulżyło, 
Chłopka przewraca się na drugi bok gdzie znajduję się moja ręka.Graliśmy na łóżku więc nie było problemu z zaśnięciem. Tylko teraz moja ręka znajduję się pod twarzą Drake'a. -Cholera.-Szepcze. 
Nawet tak jest wygodnie. Postanowiłam iść spać. Przybliżam się do chłopaka tak,że jego oddech gładzi moje policzki. 
Zasypiam wreszcie czując,że jestem bezpieczna. 



                               

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 3

                                          Zaplanuj mnie 

                                  -Nie chcę się wtrącać.. Ale korci mnie by dać ci w twarz.-Mówi Drake. Idziemy przez długi korytarz do jego pokoju. Marszczę brwi zamyślona.-Co znowu źle zrobiłam? -Patrzę na niego zaniepokojona. On tylko się śmieje co mnie wprawia w lekkie osłupienie. Chce mi dać w twarz ,a ja nie wiem za co. To niesprawiedliwe. Próbowałam być miła od samego początku naszego spotkania. Odzywałam się do niego! Cud! 
                                  -Po prostu masz takie wspaniałe życie i nie korzystasz z jego dóbr. To straszne. Przerażające.-Kręci głową.Czuję że jest daleko stąd. Wybiega myślami w swój własny świat który pewnie jest tak bardzo przerażający jak jego twarz. Wchodzę do ciemnego pomieszczenia. Sięgam ręką włącznika i zapalam światło. Żyrandol jest piękny. Jak wszystko w tym pokoju urządzonym specjalnie dla naszego gościa. Podchodzę do łóżka i dotykam jego miękkiej pościeli. Na policzkach czuję słone łzy. To był mój pokój zanim wszystko się zmieniło. 
                          -To wychodzisz?-Drake staję obok mnie.Próbuję ukryć łzy lecz i tak wiem że on je zauważył. -Nie...-Siadam na łóżku.-Mama kazała mi się czegoś o tobie dowiedzieć.-Zaciskam wargi w linię. -To wywiad.-Chłopak wzdycha i siada obok. 
                             -Co chciałabyś wiedzieć?-Odwraca głowę w moją stronę .Zamyślam się.
                  -Ile masz lat?-Pytam.Naprawdę jestem ciekawa. Drake śmieje się jakby nie wierzył że nie pytam go o jego historie. 
                      -Osiemnaście.-Szepcze wciąż uśmiechnięty.
   -Super.Zadaję się ze staruchem. -Wstaję i podchodzę do półek. Otwieram pierwszą i widzę mój stary pamiętnik. Nie mogę oddychać. Szybko zamykam szufladę. -A ty ile? Siedemnaście?-Podchodzę do szafki i zauważam moje stare ciuchy powpychane w zakamarki. Różowe spódniczki i te rzeczy. Zatrzaskuję ją za nim wspomnienia przenikną w moje ciało.
           -Piętnaście.-Powiedziałam rozsuwając zasłony. Był wieczór,a ja wciąż jestem w obecności człowieka. To dla mnie nowość. Dziwnie się czuję pod naporem jego spojrzenia. Wzdycham  kolejny raz. 
                     -Teraz zaczynamy od pytań o twoją przeszłość.-Mówię odwrócona do niego plecami. Dotykam framugi drzwi. Pamiętam że ciągle podwędzałam klucz mojej nauczycielce i zamykałam się w pokoju. Teraz moje przeżycia w tym pokoju zanikną. Drake pewnie wszystko zmieni.Ma tu być do czasu aż będzie samodzielny. Do czasu aż znajdzie pracę. 
                    -Więc pewnie ciekawi cię skąd mam te szramę na twarzy?-Pyta. Podskakuję ponieważ zdaję sobie sprawę że jest obok mnie. Kiwam głową. A więc zaczynamy. 
                             -W liceum miałem dużo wrogów. Bardzo dużo. Jakby to ująć w zdanie... Dokuczałem innym. Ciągle zrywałem się ze szkoły aż wreszcie doszło do tego że oblałem pierwszy rok. Mama była zrozpaczona.Nie wiedzieliśmy jeszcze że czeka nas o wiele gorsze nieszczęście. Szedłem  w stronę domu gdy napadli mnie kolesie z liceum. Ostatnie słowa jakie usłyszałem... Będziesz wyglądał tak samo jak on.  Grałem często w grę... Pamiętam... Nazywała się Jeff The Killer.To o chłopcu który zabijał bez skrupułów. Nie wiem dlaczego lecz właśnie on był autorytetem tych facetów. Więc.. Proszę bardzo. Znasz moją historię.-Uśmiechnął się do swoich wspomnień. 
                    Byłam w szoku. Jak można zrobić coś takiego drugiemu człowiekowi?! To chore.
Pokręciłam głową.Nie możliwe.Nie można być aż takim potworem.
                      -Później się zemściłem.-Szepnął wciąż nieobecny duchem Drake. -Pobiłem każdego z nich. Tylko wcześniej musiałem się trochę zabawić. Kupiłem maskę zakrywającą tylko oczy.Poszedłem do jednego z nich i tak go nastraszyłem że się zmoczył.-Patrzę na niego w zamyśleniu. Mija pięć minut,a on się nie odzywa.Wreszcie odrywa się od swoich myśli. Spogląda na mnie z niepokojem.
                      -Teraz powinnaś uciekać. -Mówi,a ja zaczynam się śmiać.
           -Nie... Też mam... Pewną historię. Ale nie martw się.-Odwracam się do niego. -Nie usłyszysz jej. -Idę w stronę drzwi.-Jeszcze jedno.-Powiedziałam otwierając je.-Nie dotykaj moich rzeczy.

                                                                         

                                                                                                                         
                                                               Przepraszam! Wiem że długo mnie nie było więc mam nadzieje że mi wybaczycie!
                                          Czytasz-Komentuj!!!
                                                                       

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 2

  -Och...-wciąż patrzę.Nie mogę przestać się gapić!-Skąd wziąłeś pomysł by pociąć sobie twarz?-Pytam.Jego mina diametralnie się zmienia.Z uśmiechniętej na ponurą,wręcz złą.Odgarnia włosy na bok i teraz mogę zobaczyć jakie ma oczy.Zielone.
             Spodziewałam się  czarnych soczewek lub coś takiego a tu... Niespodzianka.Biorę szybki oddech próbując opanować zawroty głowy.Pomału wstaję.-Nie ważne.-zaciskam wargi w wąską linię.-Chcesz zobaczyć swój pokój?Zanim one przestaną plotkować minie trochę czasu.-Uśmiecham się podając mu rękę.Drake patrzy na nią jakby właśnie zobaczył węża lecz ujmuję moją dłoń.-Jasne-Mówi i z ociąganiem podpierając się na łokciu wstaję.
             Wciąż trzymając się za ręce patrzymy sobie w oczy.Inni widzą romantyzm chwili a my walkę na wzrok.Chłopak puszcza moją dłoń i przytrzymuję za ramiona.Patrze na niego zaskoczona.-Jesteś silna.-Obraca mnie i pcha na kanapę z zawrotną prędkością.-Ale nie tak jak ja.-Idzie w stronę drzwi.-No co?Pokarzesz mi ten pokój?-Pyta a ja próbuję wstać.Nic się nie dzieję.Utknęłam w zgięciu!
                         -Yyy...Tak.Zaraz.-Siłuję się z prawami natury.-Cholera!-wrzeszczę.Drake podchodzi do mnie.Spuszczam wzrok.Nienawidzę jak ludzie patrzą na mnie z politowaniem.
                 -Coś nie tak?-Spytał.Rajstopy wbijają mi się tam gdzie rajstopy wbijać się nie powinny!-Nie.-Mówię-Skąd.Po prostu tyłek mam wciśnięty w dziurę.Normalka.-Jego śmiech odbija się echem w salonie.Cieszy się że to on postawił mnie w takiej sytuacji.
                  Oczywiście.Robię się czerwona na dźwięk rozdzierającej się tkaniny.Podnoszę palec do góry i krzyczę:
            -Ani słowa!-Zapada wieczór.-Niech cię piekło pochłonie.
              -A więc nie chcesz mojej pomocy?-chrząka.Spoglądam na niego i od razu tego żałuję.Nie patrzy na mnie z troską ani pogardą.Chce mi pomóc.Marszczy brwi a ja zdaję sobie sprawę że prawie minutę gapię się na niego bez słowa.
               -Och...No wiesz.Okay.-Przełykam ślinę.-Pomożesz mi?Proszę?-Mówię cicho.
               -Nie wiedziałem że umiesz prosić.-Uśmiecha się a mnie oblewa fala ciepła.Nie jest taki straszny jak myślałam.Może po prostu naćpał się i następnego dnia obudził się z oszpeconą twarzą?Przypomniałam sobie jakiego słowa użyłam wobec niego gdy pierwszy raz ujrzałam jego krwawy uśmiech.PIĘKNIE PRZERAŻAJĄCY.
                           -Pewnie że umiem głupku.-Drake chwyta mnie za ręce i po chwili jestem już na nogach.-Alleluja!-wrzeszczę uśmiechając się od ucha do ucha.-Wolna.-Powiedziałam szczęśliwa że mogę się poruszać tak jak chce i gdzie chce.
               Chłopak przenosi wzrok za mnie.Odwracam się i widzę mamę z rudą-na marginesie czy ona musi się tak szczerzyć?-kobietą.Mama..Jest na granicy płaczu.Na serio.
                     -Love me like you du!!-Ellie Goulding zostawiła w mojej głowie piętno.Więc gdy mama do mnie podchodzi słyszę tylko wciąż i wciąż Love me like du,love me like du... Ona płacze.Płaczę dlatego że zobaczyła we mnie człowieka i ludzkie emocje czego się po własnej córce nie spodziewała.Pocieszające jest to że przecież na prawdę jestem człowiekiem.Chyba.

                                                                                                                        
PRZEPRASZAM ŻE TAKI KRÓTKI!!Nie mam ostatnio weny i jakoś tak wyszło.Jeszcze raz przepraszam!

sobota, 19 września 2015

Rozdział 1

   

                             "Kotku,jesteśmy w piekle"


      Czasem nie rozumiem ludzi.Są zepsuci i źli.Jako córka modelki i znanego fotografa powinnam wiedzieć jacy są ludzie.I chyba wiem.Siedzę przy oknie opierając się o parapet.Dom z naprzeciwka jest o wiele mniejszy od mojego.Wszystko mam większe.Samochody,ogród,basen...Może to mnie tak wkurza? Chciałabym mieć mały domek w górach.
                 Moi rodzice nigdy nie byli małżeństwem i nie chcę tego.Jako że mama flirtuję z każdym facetem grubym czy chudym,ładnym czy brzydkim dziwię się że ma tylko jedno dziecko.Jest seksowna.Ma puszyste blond włosy oraz piwne oczy,a usta czerwone nawet gdy nie używa szminki.
                         Nikt nie przechodzi ulicą lecz mogę sobie wyobrazić co robią sąsiedzi.Jednego samochodu nie ma więc za pewne Carolan i jego żona Bethany są nad jeziorem i wyprawiają nie wiadomo jakie rzeczy.Stary pan Pacton siedzi w fotelu i ogląda telewizję.A myszy przesiadują w bagażniku drugiego samochodu panny Pacton która rozpaczliwie próbuje znaleźć sobie męża. I przez "przypadek" zajdzie w ciążę.Życie godne pozazdroszczenia.
                            Podsumowujmy moje:
                Praca matki,uczenie się w domu,praca matki,chodzenia na gale,koncerty i pokazy matki.
 I wszystko wraca do punktu wyjścia:Praca matki.
                                          Sąsiedzi.Ich życie jest takie nudne i monotonne ,że gdyby ktoś taki jak seryjny morderca o czarnych włosach ,a oczach patrzących na ciebie tak jakbyś był jego zdobyczą...Nie przetrwaliby.Nawet nie mieliby szans na ucieczkę.On wyjąłby nuż i po cichu-tak by serce zamarło.Gardło związało się w supeł i tylko patrzysz w te oczy.Nuż w serce.
                            Moja śmierć.Tak właśnie bym chciała zginąć.Wiecznie młoda.Ostatnią rzeczą jaką widzę ciemne włosy.Gdyby tylko mordercy byli piękni.
                                           Próbuje upodobnić się do swojego własnego strachu.Od jakiegoś czasu nie wychodzę z domu.Kochem te wieczne wakacje.Uczenie się w domu jest jak...Nie mogę tego ująć.Tylko już nikt nie chce mnie uczyć.
                Mam długie czarne włosy i niebieskie oczy.Chodzę ubrana zwykle na czarno,a makijaż jest odzwierciedleniem mojej duszy,Ciemność.Ciemne rzęsy,ciemne usta,ciemne powieki.Gdy to się zaczęło miałam trzynaście lat.Na początku mama próbowała nie zwracać na to uwagi twierdząc że minie mi po kilki dniach.Lecz nie minęło.
                           Po tygodniu.Po miesiącu.Po roku.
                                                          Byłam wszędzie gdzie ludzie chorzy psychicznie byli.Powinni być.W psychiatryku na pięć miesięcy.U egzorcysty.W szpitalu.Psycholodzy z całego kraju przyjeżdżali do naszego domu ,a ja wciąż nic nie zmieniłam.Ostatnia wizyta u doktor Peterson:
                        -Kochanie moje,czy ty się tniesz?
                        -Nie
                        -To dlaczego zamykasz się przed swoimi rodzicami?Masz kłopoty?
                        -Nie
                        -Sofie,proszę rozmawiaj ze mną.Co ci dolega?
                        -Chcę umrzeć lecz ten świat jest na to za chory by przyjąć kolejną dziewczynkę o myślach samobójczych która wypaczyła sobie,że pani też powinna umrzeć.Doktor Peterson czy pani mąż wie że jest zdradzany?Czy może on też panią zdradza?Bóg nie pochwaliłby takiego zachowania.Powinna pani nie żyć, a robaki w pani grobie ucieszyłyby się z obecności nowego zepsutego brutala pod maska bezwstydności.

                                          Następnego dnia znowu przyszła.
               -Co mam zrobić byś niczego nie mówiła mojemu mężowi?
              -Wyjechać.Teraz.
                                               Jestem bardzo dobrą obserwatorką.Na każdego z nich miałam haka.Doktor Peterson była łatwym celem.W dniu kiedy się poznałyśmy miała etykietkę na piersi:
                                         Doktor Peterson.
                              Te same nazwisko miał nasz były sąsiad.Wyjechał ponieważ się ożenił.Taki przyjemny zbieg okoliczności że tydzień później przyłapałam ją na obściskiwaniu się z moim wujem który jako jedyny nie odwrócił się od mamy.
                                            Z powody mnie cała rodzina wyjechała.Babcia i dziadek wyjaśnili że muszą pobyć trochę sam na sam.Ciocia wprost powiedziała ,że jestem wcielonym diabłem i ,że dalej nie da się tak żyć.Rok temu także wuja wyjechał.
                             Mama musiała przecierpieć trzy lata by przyzwyczaić się,że jej córka jest inna.Gładzę brązowy parapet po de mną.Czerwony samochód podjeżdża pod nasz dom.Podobno sprowadzili tu osobę z którą mogę się dogadać.Powiedzieli że mamy ten sam "problem".Och... Kolejny dzieciak który się tnie i mówi wszystkim że to wina rodziców.Ale pocieszające.Drzwi się otwierają.Pierwsza wychodzi mama, a za nią obca mi kobieta.I naglę świat zawirował.
                            Chłopak.Idzie obok mamy z uśmiechem .Patrzy w górę i zauważa mnie.Uśmiechnął się jeszcze szerzej lecz po chwili widząc moją poważną minę jego twarz staję się nijaka.Miałam rację .Tnie się.
                             Tyle że po twarzy,

                                                     Rysuję dłoń.Lubię sztukę.I wtedy pukają do drzwi.Moje serce zamiera lecz nie daję po sobie poznać,że targają mną jakiekolwiek uczucia.Zaciskam dłoń na biurku tak mocno,że zaczynam odczuwać ból.Rana na twarzy.Nie.To nie rana.
                             Puka jeszcze raz.I kolejny.Słyszę westchnienie.-Sofie mamy gości.Pamiętasz.Zgodziłaś się by taki ktoś jak ty zamieszkał z nami.Mówiłaś,że się zgadzasz.-Nie odpowiadam ściskając mocniej ołówek.
                                                            Ktoś taki jak ja. Czyli jestem inną rasą.-Jesteśmy na dole.-Mówi i odchodzi.Przełykam ślinę i zbieram się w sobie by wstać i podejść do lustra.Obojętny wyraz twarzy.Tak jak powinno być.Wkładam krótką czarną gotycką sukienkę i rajstopy z "dziurkami".Makijaż tak jak zawszę.
                          Powinnam odstraszyć nowo przybyłych.Wzdycham i wychodzę z pokoju.Schodzę po schodach zatrzymując się co po chwilę.Czuję się jakbym spadała w przepaść.
                     

                       Wreszcie zatrzymuję się w salonie.Sześć par oczy zatrzymuję się na mnie.Jedne należą do niego.-Ach...To jest moja córka Sofie.-Mama spogląda na kobietę w rudych włosach.
       Rana na twarzy.
Siadam obok chłopaka.Bez słowa.
               Boże ,co on ma na twarzy.
Rudowłosa przedstawia syna:-On ma na imię Drake.
                 Jego twarz jest pięknie przerażająca.
Odwracam się do Drake'a.On spogląda na moje ręce.Mama chrząka.-Eliza może pójdziemy po coś do picia?-Mama zwraca się do Elizy.Super.Chcą nas zostawić samych ,a później będą pytać:I jak?Co ci powiedział?
                                Wychodzą tak szybko że nawet nie jestem w stanie mrugnąć.Drake patrzy za nimi i niespodziewanie bierze mnie za dłonie.Przekręca nadgarstki.Pozwalam mu na to wiedząc czego szuka.-Nie tniesz się.-Mówi zaskoczony.Chcę mi się śmiać.Widocznie oby dwoję myśleliśmy to samo o sobie.Gapię się na niego.Nie ukrywam że nudzi mi się.Ma ciemne włosy które układają się w sięgającą do oka grzywkę.Jasna karnacja.Ubrany na czarno.Typowy samotnik.
                            -A ty?-Pytam-Znalazłeś miejsce w tym bezsensownym okaleczaniu?Czy może świat obdarował cię rozumem?
                   -Świat?Kotku,jesteśmy w piekle.
 Spoglądam w jego usta.Na WIECZNY uśmiech.Uśmiech z krwi.

Początek.

                                                     Witajcie.
  
                 Opowiadania na tym blogu mają uświadomić wam że jesteśmy wszyscy tacy sami.
Ktoś może udawać że nie ma uczuć i właśnie tak będziemy go traktować.Lecz każdy je ma.
                                     Nie zapominajmy że ludzie czasem popełniają błędy.
        Nie popełnia ich człowiek który nic nie robi.
                                                                                                        Wasza Margo